poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zakończenie (roku) z morałem

Z okazji zakończenia roku, życzę Wam wszystkiego kociego. Niech 2014 będzie pełen figli, mruczenia i miziania!
A dla wytrwałych pod zdjęciami cytat zawierający obiecany w tytule postu morał.




















- Czy kot jest zdrów?
- Zdechł cztery lata temu. Chyba niedługo po twoim ślubie. Zachorował na jelita... ale tak naprawdę to był już stary. W końcu żył aż dwanaście lat. Dłużej byłem z nim niż z żoną. Dwanaście lat to całkiem niezłe życie, prawda?
- Tak.
- Na wzgórzach jest cmentarz dla zwierząt, tam go pochowałem. Może sobie popatrzeć na wieżowce. W tej okolicy zewsząd widać już tylko wieżowce. Chociaż kotu to pewnie i tak obojętne.
- Czujesz się samotny?
- Tak, bardzo samotny. Żadnego człowieka by mi tak nie brakowało. Czy to nie dziwne?

Haruki Murakami, Przygoda z owcą

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Pozwólcie na słówko

Co jutro wieczorem powiedzą nasze koty? Bardzo nam się oberwie? Obawiam się, że nie będę mogła dosłownie przytoczyć Wam, co nam nagadają. Będzie bardzo niecenzuralnie... A przynajmniej ze strony Kazi...

- Mamusiu, tatusiu, a Kazia to się nie chce ze mną bawić. Powiedzcie jej coś. Ja się chcę bawić, a ona nie. No i mamusiu, trochę mniej całowania, albo chociaż, żeby nikt nie widział...




















- No i co wy żeście wymyślili? Na cholerę tego szkodnika sprowadziliście? Źle nam było razem, w trójkę? Wy mnie mizialiście, a ja wam myszy przynosiłam... Teraz to się gońcie! Nie kocham was, zawiodłam się na was, jesteście wstrętni. A tego małego nigdy nie pokocham, o!



sobota, 21 grudnia 2013

Helmut vs. choinka 1:0

I zaczęło się... Choinka postawiona, gwiazda się czerwieni, pani pakuje prezenty... Tyle wrażeń, nowych zapachów, przedmiotów, które można zaanektować i zamienić w zabawki. Pierwsza bombka już została zlikwidowana.





Kazia przyjęła choinkę ze spokojem. Ostatecznie dla niej to żadna nowość. Boję się jednak, że któregoś dnia wrócimy z pracy i okaże się, że po naszym domu (a zwłaszcza po choince) przeszedł huragan Helmut. Mniej więcej taki, jak ten - huragan Simona ;)

piątek, 15 listopada 2013

Taaaka impreza!

Gdy zostawiam koty same w mieszkaniu, przypomina mi się wiersz Wisławy Szymborskiej. Pewnie wszyscy wiedzą, o którym mówię, więc powstrzymam się od cytowania. I choć moja sytuacja jest znacznie mniej dramatyczna, niż opisywana przez podmiot liryczny, to mimo wszystko koteczków zawsze mi szkoda. 

A co koty na zostawanie ich samych w domu? Z całym szacunkiem do pani Szymborskiej, myślę, że cytat z innego, polskiego poety pasuje tu znacznie lepiej:

Na kanapie leży leń, nic nie robi cały dzień. 

Tak też pewnie wyglądała sytuacja podczas naszego ostatniego weekendowego wyjazdu. Chyba, że tym razem koty zrobiły mega balangę i dobrze po niej sprzątnęły. My w każdym razie nie znaleźliśmy żadnych śladów imprezy ;) 




W drodze powrotnej przeglądałam sobie na komórce zdjęcia koteczków. I odbyłam taką oto rozmowę z P.
- Ciekawe, jak tam koty... Już się za nimi stęskniłam. 
- Pewnie śpią, ale Tobie to nie zazdroszczę.
- Nie zazdrościsz? Czemu?
- Bo teraz Twoja kolej sprzątania kuwety!

Po dłuższym weekendzie rzeczywiście było grubo. I nie używam tego zwrotu z formie metaforycznej ;)

niedziela, 3 listopada 2013

Foch.

Kazia nadal jest na nas obrażona za sprowadzenie do domu Helmuta. Już nawet z nami nie śpi... Przeprowadziła się do drugiego pokoju. Helmut natomiast upodobał sobie spanie na mojej głowie, co powoduje u mnie chroniczne niewyspanie. Ech, te koty...




To chyba z tego niewyspania ostatnio śniło mi się, że naziści odebrali nam Helmuta. Obudziłam się przerażona. Gdy opowiedziałam P. mój sen, powiedział tylko:
- Ale Helmut to niemieckie imię, więc nic by mu nie zrobili.

No tak, logiczne ;)

poniedziałek, 23 września 2013

I nie udawać mi później, że się nie lubicie!

Jestem przeziębiona, kicham i smarczę. Siedzę zatem w domu i mam więcej czasu na obserwowanie futrzaków.

Komitywa łóżkowa została nawiązana. Choć w nocy jeszcze tak zgodnie nie jest. Mały wykurzył Kazię/Kazia nie jest w stanie znieść jego obecności na pańci głowie [tak, tak, moja głowa to ostatnio ulubione miejsce Helmutka do spania...].




Koty bardzo zgodnie dbają też o rozwój mojego hobby - ogrodnictwa. Dziś od rana musiałam przesadzać kwiatka, którego doniczkę stłukły, ganiając się po mieszkaniu. 

A co do ganiania się, to Kazia, już nie udawaj! Widziałam, jak bawisz się z małym! A skoro się wydało, to mogłabyś już przestać na niego furczeć!

PS W środę kolejna wizyta u weterynarza - doszczepianie Helmuta. Nawet dobrze się składa, bo mały też kicha... Czyżby to po sobotnim wodowaniu w klozecie??

sobota, 21 września 2013

Pierwsze dni w nowym domu

Jak już wspominałam, Helmuta wzięliśmy ze schroniska. Na szczęście nie był tam długo, bo tylko tydzień. Gdy po niego przyjechaliśmy, miał około 2,5 miesiąca, był zaszczepiony, w trakcie kuracji odrobaczającej, zaczipowany. Bałam się trochę, jak maluszek będzie zachowywał się w nowym domu, ale moje obawy okazały się niepotrzebne. Mały wyskoczył z transportera niczym z procy i od razu zaczął zwiedzanie. Wlazł we wszystkie możliwe dziury i powycierał kurze we wszystkich zakamarkach. Istna pchła. 





A co na to Kazia? Jeszcze nie docenia swojego towarzysza, ale z dnia na dzień jest lepiej. Gdy zobaczyła go pierwszego dnia, tak się przestraszyła, że popędziła pod łóżko i nie wychodziła stamtąd przez kilka godzin. Mały tymczasem zaglądał do niej co jakieś 15 minut, sprawdzić, czy może już jej nie przeszło i czy by z się z nim nie pobawiła. Teraz już Kazia jest w stanie wytrzymać jego obecność w tym samym pomieszczeniu. Ciągle jednak na niego prycha, co czasem jest dość zabawne. Raz zaciekle prychała na niego przez szybę balkonową, a raz w drodze do weterynarza, przykładając łepek do kratek transportera (Helmut był wewnątrz). Taka jest odważna ;) Na szczęście on sobie z tego zupełnie nic nie robi. Mam nadzieję, że wkrótce będą razem hasać.


PS Do weterynarza jechaliśmy kontrolnie: żeby dać Helmutkowi i Kazi środek na odrobaczenie. Pani doktor obejrzała małego i powiedziała, że prawdopodobnie jest pokatarowcem, a poznała to po języku (jego). Zważyła oba futrzaki: Kazia 4,5 kg, Helmut 1,5 kg, a także zmierzyła Helmutowi temperaturę. Uważam, że jak na sposób wykonywania tej czynności, przyjął to wyjątkowo spokojnie ;)

wtorek, 17 września 2013

Dlaczego Helmut???

Skąd imię Helmut? Wybór był prosty. Popatrzyliśmy na niego i już wiedzieliśmy. Helmut. Helmutek. Dla P. - Helmut, rura! Choć sam Helmut jeszcze nie do końca jest świadom, że się tak nazywa ;)
Muszę tylko pilnować P., żeby się zbyt często do niego inaczej nie zwracał, bo mały się przyzwyczai. A nie chcielibyśmy, by kot myślał, że ma na imię Głupek ;)






niedziela, 15 września 2013

Poznajcie Helmuta

W życiu każdej kobiety nadchodzi kiedyś TEN dzień, gdy stwierdza, że jest gotowa na poszerzenie rodziny. Mój nadszedł tydzień temu, w zeszłą sobotę. Decyzja została poprzedzona dyskusją z P., moją mamą i... serią pytań do pani weterynarz Kazi, chcieliśmy bowiem mieć pewność, że ciziunia będzie przygotowana na pojawienie się "rodzeństwa". Tak, dobrze się domyślacie, postanowiliśmy wziąć drugiego kota.



czwartek, 15 sierpnia 2013

Przyczajony tygrys... na weekendowych wakacjach

Choć na co dzień Kazia jest kotem niewychodzącym, to gdy tylko gdzieś wyjeżdżamy i możemy zabrać ją ze sobą, korzystamy z okazji. Kot może się wyszaleć do woli, obcując z naturą. Budzi się w niej tygrys, uskutecznia polowania i deratyzację. Ostatnio podczas jednego wieczora upolowała dwie myszy! Moja łowczyni :)


Po powrocie mamy ją z głowy na kilka dni, bo po takim intensywnym weekendzie odsypia. I pewnie śni o wszystkich myszach, których nie zdążyła złapać...

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Miła niespodzianka od Royal Canin

Ostatnio zarejestrowałam się na portalu marki karmy dla kotów - Royal Canin. Niemniej nieco zdziwiłam się, gdy zadzwonił do mnie przedstawiciel tej firmy i powiedział, że zostałam wylosowana spośród użytkowników portalu i, jeśli potwierdzę swoje dane, otrzymam bezpłatną gazetę "Oto Kot". Pomyślałam, że nic nie stracę, a nóż rzeczywiście dostanę magazyn.

Kilka tygodni później, gdy już straciłam nadzieję na otrzymanie obiecanej przesyłki, w skrzynce na listy znalazłam niespodziankę.

Royal Canin - dziękuję! Bardzo to miłe z Waszej strony :) 

Pozdrawiamy,
Kazimiera i ja, czyli Agata.

PS P. śmieje się, że zapewniliście mi lekturę na najbliższe dni ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...