Jak już wspominałam, Helmuta wzięliśmy ze schroniska. Na szczęście nie był tam długo, bo tylko tydzień. Gdy po niego przyjechaliśmy, miał około 2,5 miesiąca, był zaszczepiony, w trakcie kuracji odrobaczającej, zaczipowany. Bałam się trochę, jak maluszek będzie zachowywał się w nowym domu, ale moje obawy okazały się niepotrzebne. Mały wyskoczył z transportera niczym z procy i od razu zaczął zwiedzanie. Wlazł we wszystkie możliwe dziury i powycierał kurze we wszystkich zakamarkach. Istna pchła.
A co na to Kazia? Jeszcze nie docenia swojego towarzysza, ale z dnia na dzień jest lepiej. Gdy zobaczyła go pierwszego dnia, tak się przestraszyła, że popędziła pod łóżko i nie wychodziła stamtąd przez kilka godzin. Mały tymczasem zaglądał do niej co jakieś 15 minut, sprawdzić, czy może już jej nie przeszło i czy by z się z nim nie pobawiła. Teraz już Kazia jest w stanie wytrzymać jego obecność w tym samym pomieszczeniu. Ciągle jednak na niego prycha, co czasem jest dość zabawne. Raz zaciekle prychała na niego przez szybę balkonową, a raz w drodze do weterynarza, przykładając łepek do kratek transportera (Helmut był wewnątrz). Taka jest odważna ;) Na szczęście on sobie z tego zupełnie nic nie robi. Mam nadzieję, że wkrótce będą razem hasać.
PS Do weterynarza jechaliśmy kontrolnie: żeby dać Helmutkowi i Kazi środek na odrobaczenie. Pani doktor obejrzała małego i powiedziała, że prawdopodobnie jest pokatarowcem, a poznała to po języku (jego). Zważyła oba futrzaki: Kazia 4,5 kg, Helmut 1,5 kg, a także zmierzyła Helmutowi temperaturę. Uważam, że jak na sposób wykonywania tej czynności, przyjął to wyjątkowo spokojnie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz